Kolejna noc,kiedy budzi mnie ból, patrzę na zegarek 3:30
Ok, napiję się wody, może jeszcze zasnę,ale kiedy się układam zatyka mi nos,a ja nie umiem oddychać paszczą.
Powoli zmieniam pozycję i znowu to samo, próbuje krople ... nic z tego,biorę wodę morską,niby częściowo się nos oczyszcza,ale jak się kładę,to znowu jest zatkany.
Tak się kręcę i kombinuję,aż wybija 4ta, więc stwierdzam, że nici ze spania.
Biorę euthyrox,bo wiadomo na czczo i posłucham sobie trochę Szustaka,próbuje się jeszcze położyć,ale od razu zatyka mi nos i prawą noga drętwieje...
Siedzę, słucham, myślę i tak mija mi czas do 5ej. Biorę dexilant na drugie na czczo i lecę na forum,bo przecież ciągle mi na nie czasu brak,bo nie mam weny itd.
Nadrabiam zaległości,w końcu robi się widno, wstaje dzień.
Schodzę do kuchni,robię kawę i herbatę i postanawiam zajrzeć na bloga,bo już dawno nic nie pisałam.
Mogłabym powiedzieć,bo nie miałam czasu, ale czy naprawdę?
Czytam ostatnio sporo książek, w tym tzw."poradniki" i powoli dociera do mnie, że czas płynie tak samo, doba nadal trwa 24 godziny.
Owszem mamy dużo więcej na głowie niż kilka lat temu,ale też mamy dużo więcej rozpraszaczy typu internet,czy różne platformy z filmami.
Często łapie się na tym, że zamiast napisać na blogu,to przeglądam śmieszne filmiki na tt czy yt.
Owszem trochę czasu zajmuję mi korespondencja z innymi mamami wcześniaków, zwłaszcza kiedy to są świeżo upieczone mamy,które chcą się wygadać, doradzić,które szukają pomocy i często są zostawione same sobie,jak ja w szpitalu.
Z perspektywy czasu mogę im pomóc, a jak nie osobiście to nakierować do fundacji, ośrodka, psychologa, skontaktować z rzecznikiem, znaleźć miejsce w poradni.
Już przez to przeszłam i od tamtej pory dużo się zmieniło, powstało wiele miejsc pomocy.
Jednak kluczowym w takich sytuacjach jest rozmowa, czasem późno w nocy, czasem samo wysłuchanie dla kogoś dużo znaczy.
Nie będę się wdawać w szczegóły, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci niedawna rozmowa z Tatą malutkiego wcześniaka,który jest w domu,a żona w szpitalu,maluch na Oionie i on musi być dla nich silny!
Dziecko w stanie ciężkim,ale stabilnym,żona strzępek nerwów,rodzina go nie rozumie i ciągle słyszą od rodziny, że będzie dobrze.
Pamiętam jak mnie to wkurzało, bo ktoś jest wróżką,czy jasnowidzem?
Nawet lekarz nie wie,jak będzie. Owszem trzeba mieć nadzieję,ale takie będzie dobrze, kiedy wiesz, że nic nie jest dobrze dobija.
Tak mi gada o tym i o tamtym, oczywiście zaczyna siebie obwiniać, płacze.
Milczymy chwilę,a potem mówię to,czego mi ani mężowi nikt nie powiedział.
To niczyja wina,tak się dzieje, masz prawo być zły/zła, wkurzony, zrozpaczony/a bezradny/a .
Mówię do niego i żeby przekazał żonie i nie musisz być ciągle silny,bo prędzej czy później to się odbije na Twoim zdrowiu.
Owszem wspieraj żonę,ale jak nie dajesz rady to płacz, jeżeli lubisz to idź na siłownię,basen, spacer,zrób coś dla siebie,idź do psychologa,to żaden wstyd.
To tylko jeden przykład,ale tych rozmów jest dużo więcej i staram się wtedy być dla innych,bo wiem jak ważne jest takie wsparcie, rozmowa,czasem pomilczenie.
Ale do brzegu, po co Wam to piszę,bo wtedy znajduję czas,bo te rozmowy to dla mnie priorytet.
No i tak jest z naszym życiem, to co jest dla nas ważne,na to zawsze znajdziemy czas.
W tym roku np. bardzo dużo książek czytam, wiadomo, że sporo czasu na tym spędzam.
A narzekam, że nie mam czasu na pisanie bloga,czy szydełko.
Owszem trzeba czasem jak to ja mówię się " odchamić" i pooglądać głupoty w necie,ale żeby nie stało się to naszym głównym celem,bo wtedy to jest niepotrzebna strata czasu.
Czytając jedną z książek niby dla dzieci " Dziecko na cyfrowym odwyku" dotarło do mnie,że w mniejszym lub większym stopniu wszyscy jesteśmy od smartfonów uzależnieni.
Tam jest takie fajne ćwiczenie,żeby jeżeli masz coś zrobić na komputerze/ laptopie,lub pracujesz zdalnie,żeby zrobić sobie takie cykle 30-40 minutowe.
I zaobserwować,czy faktycznie zajmujemy się tym, co mieliśmy zrobić,czy w międzyczasie podglądaliśmy safari,nowe stroje na Halloween,czy inne.
Jakby nam nie poszło,to mamy zrobić po tych 30-40 minutach(najlepiej nastawić budzik,bo możemy przegapić) przerwę 5 minutową. Wstać, rozprostować kości, dać odpocząć oczom.
I działać z planem, że np podczas tego czasu ogarnę maila,czy napiszę 2 pisma, albo np w moim przypadku napiszę post na blogu.
I nie mówię tutaj, żeby wpaść ze skrajności w skrajność i wykonywać przez cały dzień tylko zadania,bo też musi być czas na odpoczynek i rozrywkę,tylko wypośrodkować.
Pracuję nad sobą i nad zmianą przyzwyczajeń.
Może nie zawsze wychodzi wszystko,jakbym sobie zaplanowała,ale przynajmniej coś zacznę i małymi krokami zmienię.
A jak Wy sobie radzicie?
Miłej soboty Kochani, zostawiam Wam poranną kawkę.