Czasem pytacie mnie, czy żyję?
Żyję i mam się w miarę dobrze.
Dlaczego piszę, że tylko w miarę?
bo jak napiszę, że mam się dobrze to niektórym może się to wydać dziwne.
Nadal nie mam kompa, a z komórki to nie pisanie na blogu.
Za mną przygotowanie 40 tki Jacka, kilka wyjść do kina, dni wolne, wizyty u lekarzy itd.
Czas ucieka mi niesamowicie, dużo by pisać, a w zasadzie nie mam jak i kiedy.
Choć lubię i blog miał być dla mnie rodzajem takiego pamiętnika, to w tym roku z tym pisaniem idzie mi ciężko.
Jak to mówią coś za coś, dużo czasu spędzam z bliskimi, czytam, spaceruję, to i czasu nie starcza na inne rzeczy.
Wczoraj z rana poszłam do Kaplicy, w tym tygodniu jest u nas przez tydzień przygotowanie do obchodów 100 rocznicy objawień Fatimskich i mieszkańcy naszego bloku mieli wyznaczony czas od 7 do 9ej, poszłam na 7mą, ale o 8ej się musiałam zbierać, bo na 9tą do pracy.
Pomimo tego, że poranek był dosyć mroźny przeszłam do pracy przez las.
Mówię Wam, jak fajnie tak przejść po lesie, tylko zieleń i śpiew ptaków.
Zresztą zobaczcie sami
Czasem jak nie wezmę sobie jedzonka to kupuję w przypracowym tesco bistro.
Wiem, że mogłoby być bez frytek, ale akurat tym razem nie było innej alternatywy.
Wracając szłam nad Wisłą, bo chciałam zobaczyć, czy choć troszkę spadł poziom wody po tych praktycznie codziennych opadach deszczu.
Wieczorem z dziećmi oglądałam Pitbull niebezpieczne kobiety, w odróżnieniu do pierwszego Pitbula ten mi się nawet podobał i troszkę się pośmiałam i tak w skrócie minął wczorajszy dzień.
Bardzo bym chciała wrócić do regularnego pisania na blogu, ale czy to się uda?
Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mi, jak podzielisz się ze mną swoim zdaniem.Pozdrawiam