Tak sobie siedzieliśmy w sobotę z rana i zaczęłam się zastanawiać, że dawno z Mateuszem nie jeździliśmy autkiem, bo teraz ja głównie wózkiem po całym mieście latam.
No i tak rzuciłam hasło, że może byśmy gdzieś pojechali, bo się młody od autka odzwyczai.
Zastanawialiśmy się nad dwoma niedaleko położonymi miastami i dzieci wybrały Kazimierz Dolny.
Młody na początku się zdenerwował, bo nie ogarniał, gdzie jest itd.
W końcu zasnął ukołysany monotonną jazdą.
Po dojechaniu na miejsce przełożyłam małego do wózka i dalej spał.
Więc na początek wybraliśmy się na wał wiślany.
Powietrze było rześkie, ale świeciło słonko i przyjemnie się spacerowało.
Tutaj kilka lat temu był Amfibar, w którym był fajny klimat i dobre jedzenie w przystępnej cenie, o którym wspominałam w poście sprzed lat, który znajdziecie TU
Następnie skierowaliśmy się na rynek.
Niestety tym razem nie udało się zrobić zdjęć pod słynną studnią, ponieważ odbywał się zlot aut wojskowych i militarii. Ogólnie klimatycznie i muzyka i ludzie ubranie w stroje z epoki.
Tutaj artysta rysuje pastelami olejnymi portrety
Chodziliśmy sobie po rynku i pobliskim targu, oczywiście ja jak sroka zawsze mam coś do kupienia i wiele rzeczy mi się podoba.
Obudził się Mateusz i był bardzo głodny, więc nakarmiłam go na ławce.
Jak dobrze, że dosłownie z dnia na dzień przerzucił się sam z jedzenia mojego mleka z butli na karmienie piersią.
W sumie tylko spacerowaliśmy ale bardzo mile spędziliśmy tam 2 godziny.
Następnym razem może wezmę chustę i trochę pozwiedzamy.