Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 lipca 2017

Po raz drugi na Jasną Górę

Może Was to zdziwi, ale ja po raz pierwszy na Jasną Górę pojechałam 3 lata temu z moją rodzinką.
Nie chcę nikogo namawiać do wiary, naciskać, wypisywać jakichś bajek, ale to jest takie miejsce nie do opisania.

Pierwszy raz jak się znalazłam w tym miejscu miałam wiele pytań, szukałam, byłam bardzo zagubiona, zresztą nie tylko ja.
Przez te 3 lata w życiu całej naszej rodziny nastąpiła wielka zmiana, można rzec rewolucyjna.
Choć nadal mam mnóstwo pytań, wiele rzeczy mi się wyprostowało, częściej zamiast pytać dlaczego zastanawiam się, po co?
Z perspektywy czasu wszystko układa się w spójną całość.
Tym razem miałam ogromną chęć pojechać, potrzebowałam wytchnienia po tym, co ostatnio przeżyłam.
Kiedy tylko wyruszyliśmy zaczął padać deszcz i tak na zmianę z wichurami bez przerwy.
Mieliśmy przerwę na naszej ulubionej stacji benzynowej w Spale, polecam serdecznie, personel bardzo miły i życzliwy, pyszna i niedroga herbata.
O 10ej zajechaliśmy na Jasną Górę, wiatr tak wiał, że o mało głowy nie urwał.
W końcu dotarliśmy do Kaplicy przed Cudowny obraz.




Wiecie to ciężko opisać, co człowiek tam czuje, bo trudno dobrać odpowiednie słowa.
Po prostu stajesz tam, patrzysz na Obraz,a Maryja patrzy się prosto na Ciebie, obojętnie gdzie byś stał, możesz się przemieszczać, a i tak patrzy na Ciebie.
Tak stajesz, myślisz sobie: kurcze jestem grzesznikiem, jestem niegodna i w tym momencie czujesz taką wielką wszechogarniającą miłość, jakby ktoś przytulił Cię tak mocno do swego serca, aż brak Ci tchu.
Ja mam odczucie, jakby Ona wszystko o mnie wiedziała, o moich smutkach i radościach, o charakterze, złych i dobrych rzeczach, ale właśnie taką mnie kocha. Im dłużej człowiek tam jest, tym bardziej chce dalej tam być, czuć się kochanym, czuć ten niesamowity spokój, który na nas spływa.
Stajesz tam i czujesz się jak w domu..
Pomijam fakt, jak wiele cudów się tam wydarza co dnia, to po prostu miejsce, do którego warto pojechać.
Nawet jeżeli jest się niewierzącym czy innego wyznania.
Ja nie uważam, że jestem strasznie wierząca, może na początku drogi, ale tam odzyskuję spokój i ładuję bateryjki na kolejne lata.
Jak wyszliśmy zaświeciło słońce i już do końca dnia nam towarzyszyło.
Troszkę sobie pozwiedzaliśmy, bo nie byłabym sobą, gdybym nie zobaczyła tego i owego.
















 Angelika robiła sobie selfie, a my mistrzowie 2 planu :)















Wybraliśmy się do oddalonego o niecały kilometr kościoła Świętej Barbary



 W kaplicy obok kościoła znajduje się cudowne źródełko, niestety wody w nim nie ma, dostęp do wody jest przeniesiony obok kaplicy.
Cudowne źródełko wytrysnęło w miejscu, gdzie rabusie chcący ukraść obraz Matki Bożej upuścili go i od tamtej pory płynie nieprzerwanie.
Oczywiście przywiozłam sobie wodę z tego źródełka.
Byliśmy też w sklepach, sklepikach, kramikach i kioskach, każdy szukał czegoś szczególnego dla siebie.




Zobaczcie jakie to dziwne, na tym zdjęciu po lewej stronie 3 lata temu cały dzień było upalnie i słonecznie, a na zdjęciu wyszło szaro buro, a po prawo teraz cały dzień było zimno i deszczowo, a wyszło słonecznie i ciepło :)


fotki robiłyśmy wspólnie z Angeliką :)

4 komentarze:

  1. Też nie mogę się już doczekać na rodzinne wakacje. Fajne fotki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam rodzinne wyjazdy i wspólnie spędzone chwile, potem są świetne wspomnienia.

      Usuń
  2. Ja byłam na Jasnej Górze przed maturą, ale odczucia które opisujesz poczułam tylko raz i w innym miejscu. To był plac Św.Piotra w Rzymie przy grobie Jana Pawła II - tego uczucia nie zapomnę do końca życia, to jakby sam Bóg trzymał Cię w ramionach. Cudownie, że byliście tam wszyscy razem pzdr Mój Blog

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, jak podzielisz się ze mną swoim zdaniem.Pozdrawiam