Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 listopada 2014

Chorobowo

Wiedziałam, że kiedyś to musi nastąpić, bo sezon chorobowy w pełni, ale ja tak nie lubię jak dzieciaki chorują :(
Daria(moja najmłodsza córka) od tygodnia kaszlała, ale na wszelkie moje prośby, o branie syropu, czy ssanie tabletek kręciła głową, bo to niedobre,a tamto coś tam.
Tłumaczyłam, prosiłam, jak grochem o ścianę.
Od środy dołączył do niej w kaszlu Marek, u niego ten kaszel od razu był gorszy, bo jest astmatykiem i alergikiem i pomimo iż w domu pół apteczki należy do niego( leki wziewne, do inhalacji, na rozszerzenie płuc, na rozrzedzenie itd) to mogłam sobie do niego gadać.
Jedynie syrop wziął z raz, jak nie mógł zasnąć, bo go kaszel dusił.
W piątek syn wybrał się do przychodni po stałe leki, które mu się skończyły, więc mówię do niego, jak już będziesz u lekarza, to niech Cię zbada z tym kaszlem, bo tak Ci świszcze, że szok.
Wrócił z antybiotykiem :(
Został w domu, a ja poszłam do apteki i po drodze zwolniłam córcię ze szkoły i poszłyśmy do przychodni.
Niestety bardzo brzydkie gardło i zatoki zaatakowane, no i dostała antybiotyk.
Dopiero jak Pani doktor powiedziała, że ma brać syropy, to nie ma przeproś i bierze, choć są niedobre.
Młody też dopiero jak usłyszał od Pani doktor, że ma brać wziewki, to sobie przyswoił.
Jak były małe i chorowały, to okropnie sie bałam, w nocy nad nimi czuwałam, bo często nie potrafili mi powiedzieć, co się dzieje.
A teraz są starsi i nie chcą się mnie słuchać i skończyło się na silnych lekach.
Zawsze wobec choroby dzieci jestem bezradna, nie lubię patrzeć, jak cierpią, jak ich coś boli, mają gorączkę...
Leki na szczęście działają i już się nie pokładają, tylko energia ich rozpiera.
Mam nadzieję, że szybko wrócą do pełni sił, a ja już myślę, o tym, jak zwiększyć ich odporność.


czwartek, 27 listopada 2014

Spaghetti po myśliwsku

W tym roku przekonałam się do szpinaku, więc co rusz próbuję go przemycić do różnych potraw i tak powstało to danie.
W ogóle uwielbiam spaghetti w każdej postaci, dlatego też będę chciała zamieścić przepisy na to danie w różnych wariantach.
Składniki:
500g mięsa mielonego wołowego
1 cebula dymka
1 puszka pomidorów lub koncentrat pomidorowy
5 ząbków czosnku
400g szpinaku
400g grzybów mrożonych( ja miałam zebranie przez męża)
makaron pełnoziarnisty
ser żółty do posypania
1 łyżka oliwy
przyprawy: sól, pieprz, oregano, bazylia, zioła prowansalskie,rozmaryn,tymianek

cebulę kroimy w kostkę,czosnek obieramy i wyciskamy przez praskę, albo kroimy drobno.
Na dno garnka łyżkę oliwy, wrzucamy cebulę, czosnek i podsmażamy na małym ogniu do zeszklenia
Następnie dodajemy grzybki i co rusz mieszając podsmażamy 15-20 minut
Dodajemy mięso mielone, przyprawy, podlewamy wodą, sól i pieprz do smaku i gotujemy na wolnym ogniu 20 minut.
Myjemy porządnie szpinak, kroimy  w paski i dorzucamy, dodajemy pomidory, dusimy jeszcze 5 minut, a w międzyczasie gotujemy makaron wg przepisu ok 10 minut w osolonej wodzie ze szczyptą oliwy.
Podajemy ze startym żółtym serem




poniedziałek, 24 listopada 2014

Wątróbka drobiowa po meksykańsku

Moje pierwsze wspomnienia z wątróbką nie są miłe.
Szkolna stołówka i przysłowiowa wieprzowa podeszwa, nijak jej nie można było przekroić, taka była twarda,a jak już się ją rozgryzło,to okazywało się, że w środku jest surowa.
Za to odkąd odkryłam wątróbkę drobiową kombinuję, jak ją można przyrządzić, wiadomo, że najłatwiej podsmażyć z cebulką, ale dziś w zupełnie innej odsłonie.
Będąc na zakupach trafiłam na mrożonki w "promocyjnej" cenie i tak w sumie wymyśliłam sobie wątróbkę po meksykańsku.
Składniki:
Wątróbka drobiowa ok 1kg( ja kupiłam 450g i sos na następny dzień został, a wątróbkę musiałam dokupić)
mieszanka meksykańska mrożona
2 pomidory
2 cebule
1 puszka fasoli czerwonej
1 puszka kukurydzy
1 szklanka ryżu
Przyprawy:papryka,imbir, curry,sól, pieprz

Cebulę i pomidory  kroimy w kostkę, do garnka wlewamy ok 1 litra wody , solimy, dodajemy przyprawy i czekamy,aż się zagotuje.
Na gotującą się wodę wrzucamy opłukaną wątróbkę, cebulę,warzywa z mrożonki, po 10-15 minutach dodajemy pomidory, 

W międzyczasie gotujemy wodę na ryż, którą solimy, dodajemy do niej imbir i szczyptę curry, oraz odsączoną kukurydzę.
puszkę z fasolą otwieramy, wylewamy część zalewy, resztę rozdrabniamy malakserem, wiem, że to nie za pięknie wygląda, ale zagęści nam fajnie sos.
Układamy ryż na talerzu, próbujemy sos z wątróbki, doprawiamy do smaku i podajemy.


piątek, 21 listopada 2014

Wyzwanie z Mel B dzień 20ty, nie wiem, co dalej?

Tak się zastanawiam, czy jest sens dalej to ciągnąć?
Niestety od soboty moja dieta to totalna porażka.
Zaczęło się od tego, że syn upiekł w sobotę ciasto, podobne do kopca kreta z Biedronki, więc spróbowałam.
To nie jego wina,bo mnie nie namawiał,ani nic.
Ale oczywiście nie skończyło się na tym, następnego dnia, a była to niedziela już 2 kawałki do kawy zjadłam i tak zaczęłam podjadać,a to z młodszą córcią popcorn,a to okienka smażone i inne takie.
Nie chcę się tłumaczyć, bo nie wiem, czy przyczyna tkwi w tych moich głupich hormonach, które sobie latają w bliżej nieokreślonym kierunku, czy też wina tego, że zrobiło się ostatnio zimno, szaro buro i ponuro i człowiek chce coś zjeść.
Nie mówię tutaj o normalnych ludziach, tzw statystycznym polaku, mówię o ludziach mających problem z wagą, którzy walczą i w takim momencie jest im po prostu ciężko.
Takim skubaniem, tu plasterek tego, to gryz tamtego suma sumarum 2kg mnie więcej,a do końca wyzwania zostało 10 dni i się zastanawiam, czy jest sens to dalej ciągnąć???
Wiadomo, że z ćwiczeń nie zrezygnuje, tym bardziej z Melką lubię ćwiczyć, ale robię to wyzwanie drugi raz i choć miałam się trzymać, idzie mi gorzej nić za pierwszym razem.
Już nawet mobilizacja w formie za małych ciuchów nie bardzo działa, a może to, że nie dosypiam też się przyczynia do tego.
Tyle, że ja jestem typem sowy i rozkręcam się najlepiej od godziny 17-18ej,a najefektywniej mi się pracuje o północy.
W domu lubię np segregować dokumenty, czy układać w półkach po północy, jest cisza spokój, nikt mi nie łazi, nie pyta.
Może w tym jest problem, że nawet w wolny dzień, chcąc nie chcąc zrywam się o 6:30 chodzę do 12ej jak zaprogramowany robot, potem stopniowo się rozkręcam.
W pewnym momencie zauważam, że już dawno po północy i choć tak fajnie mi się coś robi, to rano trzeba wstać i za mało znów tego snu...
Sama nie wiem, czy jest sens ciągnąć to wyzwanie, czy po prostu znaleźć zupełnie coś innego, odpocząć od tego samego zestawu ćwiczeń, wrzucić może troszkę zumby z Lindą, jakieś aeroby, może T25 co drugi dzień?
Z drugiej strony troszkę mi szkoda, bo już bliżej niż dalej.
Tyle, że zbliża się weekend i pomimo tego, że będzie pracowy w weekend zawsze sobie więcej pozwalam.
W dodatku odpadła mi moja ulubiona forma aktywności, czyli rower, bo jest zbyt zimno, choć może dziś pojadę na nim do pracy.
Ostatnio padał deszcz ze śniegiem jak wracałam i choć to tylko 2km to nieźle zmarzłam, zanim do domu dojechałam, bo wiał taki silny wiatr,że dosyć wolno jechałam.
http://demotywatory.pl/4404488/Specjalnie-dla-wszystkich-tych-co-mowia-mi-ze-powinnam-odpuscic-sobie-trening

czwartek, 20 listopada 2014

Brązowa kurtka-płaszczyk

Kupiłam ją w 2009 roku, niby jest leciwa, ale w zasadzie całkiem nowa.
Może Was to zdziwić, że 5 letnią kurtkę nazywam nową, ale tak naprawdę, to ja chodziłam w niej w sumie niecałe 2 mce.
, Kiedy  udało mi się schudnąć na diecie Dukana 28kg nabyłam tą kurtkę, niedługo później najbliższa mi osoba odeszła, więc już nawet nie chciałam w niej chodzić.
Później był mega efekt jojo i moje zajadanie problemów i tak ją odłożyłam, że może kiedyś do niej wrócę.
Z racji tego, że robi się coraz zimniej wymieniłam garderobę, letnie ciuszki odłożyłam do pudeł, a zimowe powyciągałam i tak wpadła mi w rękę ta kurtka.











Kurtka :Art by advance
spodnie: B Mant
Tunika: nn
buty: Deichman



środa, 19 listopada 2014

Dni bohatera domu

Pewnie jak w każdym mieście, tak i u nas były przez tydzień Dni Bohatera Domu w Leroy Merlin.
Chociaż z pracy mam dosłownie 200 metrów, nie miałam czasu się wybrać, pomimo  tego, że gwiazdą był polski Chuck Norris i sprzedawcy i doradcy byli poprzebierani,a ceny wielu produktów były obniżone.
Przede wszystkim dlatego, że z finansami nie za wesoło, a ja nie jestem z tych, co chodzi dla samego chodzenia po sklepie.
Ja lubię wejść i coś kupić.
Jednakże w ostatni dzień, w niedzielę po pracy mąż mnie z córcią namówili, żebyśmy zobaczyli, co fajnego mają i ogólnie w sumie musimy się porozglądać, bo czeka nas remont, malowanie itd.
Poszliśmy przywitali nas kowboje,a zaraz za nimi Księżniczka Leja i Obi Wan.
Chodziliśmy tak sobie po alejkach, ja oglądałam firanki, mąż płytki a tutaj Pan nawołuje do konkursu o filmach.
Niby prosty, jacy bohaterowie chodzą po sklepie i wypisać z jakimi filmami nam się kojarzą.
Nie obeszłam całego sklepu, więc nie za wiele zobaczyłam, ale w sumie 2 miejsce zajęłam w tej konkurencji i w nagrodę pocieszenia dostałam takie oto gadżety
Mała rzecz, a cieszy.
Zakochałam się w płytkach z Merlin, choć cena też piękna, na stronie widze, że jest nastawienie na kolor czerwony, w sklepie było to bardziej stonowane, nie wyobrażam sobie całej ściany czerwonej, ale akcent bym dała.Jakby ktoś chciał zobaczyć, to podaję link
Spodobały nam się też kabiny prysznicowe, tyle, że my szukamy 2 osobowych, bo jesteśmy tak duzi, że taka pojedyncza to by nie zdała egzaminu, bo by było człowiekowi po prostu ciasno.
Jedna skradła nam serce, ale niestety nie zmieści się na tej ścianie, gdzie sobie ubzdurałam, bo ściana ma 130cm, a kabina ma całej długośći 151cm.
Na razie i tak nie mamy kaski na nią, więc poczekamy, zobaczymy, może znajdziemy jakąś która będzie pasowała do mieszkania, spełniała nasze oczekiwania i nie miała ceny z kosmosu.
A na koniec zrobiłyśmy sobie zdjęcia, przepraszam za jakość, ale miałam przy sobie tylko starą Nokię.



poniedziałek, 17 listopada 2014

Zupa z czerwonej soczewicy

Buszując po blogu Marzenki z Zacisza kuchennego natknęłam się na przepis na zupę z czerwonej soczewicy przepis Marzenki i tak zainspirowana jej przepisem postanowiłam ugotować swoją wersję.
Zupa wyszła mi bardzo ostra, no może dla osób, które lubią ostre jedzenie będzie zwyczajna, ale dla mnie jest dosyć ostra, następnym razem dodam mniej ostrych przypraw.

Składniki:
30-40 dkg kiełbasy, Marzena dawała chorizo, ale ja nie znalazłam, więc zwykłą dałam
1 łyżka oliwy
2 cebule
2-3 ząbki czosnku
1 puszka pomidorów
20dkg dyni
1,5 szklanki czerwonej soczewicy
2 litry bulionu
powinnam dać kumin, ale że nie dostałam to dodałam kminek
miałabyś wędzona papryka, albo chipotle, ale dostałam papryczkę piri piri i dodałam 2 sztuki, następnym razem dodam jedną,bo jest bardzo ostra
sól i pieprz do smaku

Cebulę i czosnek kroimy w kostkę, dynię w grubszą kostkę, kiełbasę też w kostkę, soczewicę płuczemy.
Podsmażamy na oliwie cebulę z czosnkiem i kiełbasą,dodajemy pomidory, kminek i paprykę i podsmażamy około 10 minut.

 Dorzucamy dynię i wypłukaną soczewicę,dolewamy zrobiony bulion( ja zrobiłam z kostek rosołowych)i gotujemy na małym ogniu około 30 minut.
Gotujemy,aż soczewica zmięknie a dynia się rozgotuje.
Zupa mocno rozgrzewająca, w sam raz na zimne szaro-bure dni.


Niespodzianka od Córci :)

W zeszłym tygodniu pracowałam kilka dni do 21ej, moja najmłodsza córka pewnego dnia przygotowała mi taką niespodziankę.
Wchodzę do domu,a na stole leży kartka.

Moja córcia ma 8 lat,a zrobiła mi taką fajną bransoletkę, aż mi się łezka w oku zakręciła z radości.

sobota, 15 listopada 2014

Dyniowa zupa krem nadaje się nawet dla niemowlaka

Po raz pierwszy ugotowałam ją dla mojej najmłodszej córeczki, kiedy miała jakieś 7-8mcy.W ogóle zupki dla dzieci modyfikowałam, przy pierwszym dziecku sporo gotowców, bo w sumie nie wiedziałam co i jak gotować, a jak już nawet ugotowałam to ciągle to samo: marchewka , ziemniaczek i kurczaczek.
Dopiero przy dziewczynach doszłam do tego, że po pewnym czasie można dziecku zmieniać smaki, dodać to, co my jemy: kalafior, brokuł, fasolkę.
Moja córcia sama wybrała, kiedy zobaczyła dynię dotąd się do niej wyciągała i piszczała, aż matka troszkę kupiła.
Tak wyglądała wtedy moja smerfetka, jakość zdjęcia średnia, bo nie miało się wtedy cyfrówki.

Po powrocie do domu postanowiłam ją ugotować razem z innymi warzywkami i mięsem z kurczaka.
Ale dość historii i wspomnień, oto mój pierwszy przepis na zupę krem z dyni
Składniki:
Wtedy to była pierś z kurczaka,a teraz 1 ćwiartka kurczaka
3 marchewki
2 ziemniaki
1 pietruszka
1 kawałek selera
kawałek dyni
sól, pieprz, szczypta cukru

Warzywa obieramy, myjemy i kroimy w kostkę, ćwiartkę kurczaka zalewamy wodą ok 2l i gotujemy.
Jak zaczyna wrzeć ściągamy łyżką tzw.szumy i dodajemy warzywka, sól, pieprz i szczyptę cukru, gotujemy,aż warzywa będą miękkie, doprawiamy do smaku.
Odstawiamy z ognia i miksujemy.
Zarówno ja jak i dzieci od czasu do czasu lubimy taką zupę krem łagodną.
Aczkolwiek wiem, że można ją zrobić na 100 różnych sposobów, ale o tym może kiedy indziej.


wtorek, 11 listopada 2014

Jesienny spacer

Korzystając z wolnego dnia w końcu się wyspałam, jak na mnie dosyć późno wstałam.
Jak zwykle poćwiczyłam, od razu energia i dobry humor na cały dzień.
Słonko świeciło, więc po śniadaniu postanowiłam wybrać się na spacer.
Z jednej strony bardzo lubię taką piękną złotą jesień, słonko, ponad 15 stopni było.
Z drugiej strony czuję się jakoś dziwnie, kiedy w zasadzie w połowie listopada mamy taką wysoką temperaturę, tym bardziej, że dni coraz krótsze, słońce szybko się chowa za horyzont.
Organizm przynajmniej mój jest jakiś taki rozbity, niby wyspana jestem, a chodzę i ziewam.
Jakaś taka zmęczona jestem i czegoś mi brak.
Ludzi było mnóstwo, większość z nich korzystało jak ja z dnia wolnego, sporo ludzi robiło zdjęcia.
Główną atrakcją są niedawno odkryte fundamenty obok Pałacu Czartoryskich w Parku, prace archeologiczne nadal trwają http://pulawy.naszemiasto.pl/artykul/odkrycie-archeologiczne-w-pulawskim-parku,2475095,artgal,t,id,tm.html

Sama jestem ciekawa, jaka jest historia tych fundamentów, być może dowiemy się czegoś więcej o Tęczyńskich w Puławach.
A dziś stylizacja, którą mi wymyśliła moja starsza córcia
Buty: TU 
Spodnie: Denim
Koszula: Next
Płaszczyk: H&M
Torebka: David Jones( pożyczona)






Zamyśliłam się...

Znalazłam pajączka

Wołam córkę, żeby sfotografowała, ale nie chciała fotografować pająka