Choć od urlopu minął już prawie tydzień czasu dopiero zebrałam się, aby Wam napisać o mojej wycieczce do Kazimierza.
Niby mam blisko, bo 14 km, to ścieżką rowerową wychodzi ponad 17km, niby jedzie się szybko, bo nie trzeba się stresować samochodami, ale jest pewien haczyk.
Po pierwsze w pewnym momencie ścieżka się kończy i są dwa wyjścia: albo wspinać się z rowerem po wale i przechodzić przez jakieś durne kładki, albo wyjść do głównej ulicy i ok 3km jechać, albo iść poboczem( ruch spory) ja wybieram przejście.
Dużym minusem tej ścieżki jest to, że nie ma żadnego drzewa, krzewów, ani cienia, ani ławeczki na zatoczce, czy śmietnika, ale może jak skończą tą ścieżkę , to coś powstanie takiego.
Ciężko mi było podjeżdzać pod górkę, a co rusz są takie podjazdy, bo muszę w końcu naprawić mój rower, więc musiałam schodzić i wprowadzać go pod górkę.
Tak właśnie wygląda ścieżka
Przerwa na piciu, w oddali widać Wisełkę
Statki przy Kazimierskim brzegu
Ja z rowerkiem pod pomnikiem Króla Kazimierza
Dawny Amfibar, jedyna restauracja w Kaziku, gdzie za 6zł miałeś pół metrową zapiekankę, ogólnie miła obsługa i tanio, a teraz niszczeje :(
Cały Kazimierz to pięknie zdobione kamieniczki, stylowe domki i wspaniałe rozwiązania architektoniczne
Idąc w stronę Wąwozu korzeniowego zobaczyłam, że na Górze trzech Krzyży jest aż gęsto od ludzi
Idę i idę do Wąwozu, a droga ciągle pod górę jest
Niesamowita kawiarnia Wąwóz Stara Chata, nie byłam w środku, ale z zewnątrz robi niesamowite wrażenie
Wreszcie dotarłam
Polecam się tam wybrać, chłodno, przyjemnie, choć kawałek od rynku trzeba odejść, ale naprawdę warto
Z powrotem na rynku , w oddali Państwo Młodzi robili sobie sesję zdjęciową, a na pierwszym planie Państwo okazujący sobie dużo uczucia, szacunku, aż miło było na nich popatrzeć.
Taka refleksja mi się nasunęła, że te kilkanaście lat temu to oni byli może taką Parą Młodą po ślubie, dobrze, że po tylu latach nadal to uczucie w nich jest, że potrafią je sobie okazać.
Zrobiłam sobie przerwę na drugie śniadanie, zamówiłam gofra z owocami i polewą truskawkową
Podładowana energią postanowiłam wspiąć się na Górę Trzech Krzyży, pamiętam jak jako gówniara wspinałam się prawie na czworaka, przytrzymując się krzaków, a zjeżdzało się na przysłowiowych 4 literach, potem ułożono na najbardziej stromym odcinku kamienie, a teraz nawet powstały schody.
Jest też drugie podejście, mniej strome, aby można było podejść z dzieckiem
Po drodze zrobiłam fotkę ruin zamku, które przez kilka lat były w remoncie i miałam zamiar je obejrzeć, ale sił mi zabrakło.
A jak już się Wam uda wspiąć na Górę, to w budce siedzi miły Pan i pobiera opłatę za widoki 2zł!
Widok na rynek i Wisełkę
Usiadłam na ławce i musiałam odpocząć, bo sił mi troszkę brakło
Miałam zajść do Kościoła Farnego, ale było sporo wycieczek, a ja nie lubię tłumów, więc odpuściłam, tym bardziej, że pogoda zaczęła się kiepścić , a przede mną było kilka kilometrów do przejechania.
Miałam dużo czasu na wyluzowanie się, przemyślenia, odpoczynek od codziennych obowiązków, tego mi było trzeba
Może następnym razem będę miała więcej siły, aby zobaczyć wszystko, co zaplanuję.
To był kolejny udany i miły dzień :)