Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 24 października 2016

Bieg na 6 łap

W ostatnią niedzielę odbywał się w Puławskim Schronisku dla zwierząt Bieg na 6 łap, choć odbywał się już po raz 4ty, my z Darią brałyśmy w nim udział po raz pierwszy.
Warunkiem uczestnictwa było przyniesienie karmy dla psów lub kotów.
Bieg miał startować o godzinie 10tej, ale byłyśmy chwilkę wcześniej.
Zaparkowałyśmy rowery, zapisałyśmy się, dostałyśmy mapkę, według której miał odbywać się bieg, po drodze miałyśmy szukać haseł, które będą potrzebne po powrocie do Schroniska.
Od wolontariuszy dostałyśmy do wyprowadzenia i wybiegania pieska, nasz nazywał się Popek i był bardzo żywiołowy i ciekawy  wszystkiego :)



 Popek nas prowadził i pomagał szukać haseł :)











i pobiegli :)
Ale powiem Wam, że Popek to ma fajny charakter, biegł z Darią, a potem się oglądał i stawał i czekał,aż do nich dołączę i znów zaczynał biegi z Darią :)
Próbowałam im dotrzymać kroku, a Popek za każdym razem kiedy się zbliżałam skakał i witał się ze mną z radością :)

Tu zdjęcia ze strony Wybieram Puławy, w  IV biegu wzięło udział 100 osób, a Schronisko zebrało 100kg karmy :)

Na wszystkich uczestników czekała ciepła herbata i dyplom
I nagroda za hasła na mapce.
Już na wiosnę kolejny bieg, już nie możemy się z Darią doczekać :)

niedziela, 9 października 2016

Niedziela dniem słodkości= Śnieżny puch

Odkąd pamiętam uwielbiałam słodycze, ale i walczyłam z moją wagą, która się wymykała spod kontroli.
Po raz pierwszy ze względów zdrowotnych odchudzałam się  w wieku 13 lat, a teraz staram się pilnować, zdrowo odżywiać, nie gotuję tłusto i ciężko, ale nadal uwielbiam słodycze.
Kiedy moja starsza córka Angelika miała 2 latka zdiagnozowano u niej problemy z tarczycą, od tamtej pory wprowadziłam taki zwyczaj domowy, że w niedzielę jest dzień słodkości, najczęściej coś piekę na ten dzień.
Myślę, że nikomu nie zaszkodzi , jak zje raz w tygodniu 1-2 kawałki ciasta.
Tym razem spodobał mi się przepis z FB na "Śnieżny puch" wg przepisu Pani Wioli, oryginalny przepis TU


Twaróg President 50dag
cukier puder 3 łyżki
śnieżka 2 sztuki
1 szklanka mleka
galaretka 2 sztuki
1/2 l wrzącej wody
herbatniki

Na posypkę
6 łyżek wiórek kokosowych
1 łyżka masła
2 łyżeczki cukru

Należy zacząć od rozpuszczenia galaretki we wrzątku i odstawieniu do ostudzenia.
Następnie formę 24 x 24 wykładamy herbatnikami



śnieżki ubijamy ze szklanką mleka na sztywno

Twaróg z cukrem pudrem mieszamy, sztywny krem łączymy z twarogiem

Dolewamy wystudzoną galaretkę, wykładamy na herbatniki, mnie się troszkę płynna konsystencja zrobiła, dlatego wstawiłam na jakiś czas do lodówki.
Następnie na patelni roztapiamy łyżkę masła, dodajemy 6 łyżek wiórek i 2 łyżeczki cukru i smażymy do zezłocenia, odstawiamy do ostudzenia.
Chłodną posypką posypujemy ciasto i wstawiamy na kilka godzin do lodówki


Tak mi wyszło po raz pierwszy

środa, 5 października 2016

Pani jest niepoprawną optymistką

Wrzesień pod względem pogody nas rozpieszczał, było na tyle ciepło, że można było chodzić z krótkim rękawem, choć wieczory i poranki były chłodne.
Był ciepły, słoneczny i baardzo intensywny, dosłownie minął mi jak chwilka....
Jeszcze początek października 1 i 2gi było słonecznie i ciepło, a potem nadszedł inny front przynoszący ze sobą opady deszczu, silne podmuchy wiatru i arktyczne powietrze.
No i się zaczęło, ludzie smutni, skrzywieni, zniechęceni, prawie, że zmuszeni do wyjścia z domu, kiedy na dworze szaro- buro i ponuro.
A ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę
Patrzę w niebo, chwytam w usta deszczu krople....
Chciałoby się zaśpiewać wspólnie z Czerwonymi gitarami
Nie to,  że ja nie czuję chłodu, czuję.
Nie powiem, jest mi zimno, moknę, ale jaki mam wpływ na pogodę?
Żaden.
Od pewnego czasu tak mi się porobiło, że skoro nie mam na coś wpływu uczę się z tym żyć i dostrzegać jakiś plus.
I tak weszłam do Pani w sklepie po 5zł i nie tylko pooglądać sobie, co tam nowego ma i usłyszałam :
 "Pani to jest niepoprawną optymistką", bo większość osób to dziś wpada i narzeka, jak to źle, a Pani się uśmiecha.
A ja na to, że deszcz jest bardzo potrzebny, bo jest strasznie sucho i może grzyby będą, a poza tym te przeklęte pyłki, które mnie duszą troszkę opadną.
Przysłuchiwała nam się starsza kobieta i mówi, ale niech mi Pani nie mówi, że lubi Pani moknąć?
Proszę Panią bardzo lubię w lecie moknąć, mam tak od dzieciństwa i tak mi zostało i gdyby nie to, że mi nie wypada to w lecie chętnie bym biegała po deszczu.
Przypomniało mi się, jak w lecie kiedy tylko zbierało się na tak zwany ciepły, letni deszcz to ja wyciągałam mojego biednego psa i biegałam z nim po boisku, aż się zmęczyłam :)
I tak dalej sobie z Paniami rozmawiałam, że rozumiem, że ludzie narzekają, ale nie wiem, czy im się przez to lepiej zrobi, jak będą narzekać?
Nie wiem, co im to da?
W lecie słyszę: oj jakie beznadziejne lato, kiedyś to były lata, słońce, upał.
Jak jest upał słyszę: ojej, ale gorąco, kiedy będzie chłodniej?
Jak jest chłodniej: co z tym latem?
Potem kiedy będzie piękna słoneczna złota jesień?
Zimy są z roku na rok beznadziejne, nie tak jak kiedyś, że pół metra śniegu, ale jak tylko zacznie sypać śnieg, to drogowcy zaskoczeni, a ludzie narzekają, że muszą odśnieżać i ubierać się na cebulkę.
Wypada mi tylko rzec, taki mamy klimat, bo nie mam na to najmniejszego wpływu, a moje narzekanie niczego nie zmieni.
Tak z Panią doszłyśmy do wniosku, że my jesteśmy inne, bo staramy się nie narzekać( czasem nam się też zdarza, mi w lecie, kiedy naprawdę nie mogę oddychac,  bo powietrze stoi, albo piecze mnie rozgrzana skóra.
Ale spróbujcie  w tzw. "złą pogodę" iść z podniesioną głową i się  uśmiechać, to ludzie się na człowieka patrzą, jakby był ufoludkiem z innej planety, albo kiwają z politowaniem głowami, jakby podejrzewali nas o "globus" lub inne choroby głowy.
Każdego dnia i w każdą pogodę staram się doceniać to, że mam wokół siebie kochających ludzi, rodzinę, z którą się różnie układa, ale jak trzeba to mobilizujemy się i stajemy za sobą murem.
Kiedy jest chłodniej, pada i naprawdę nie chce nam się z domu wyjść i nie musimy, może warto zrobić coś, co odkładamy z braku czasu, jak choćby coś dla siebie:poczytać książkę, posiedzieć w wannie, zrobić sobie peling , obejrzeć fajny film, a może uporządkować zdjęcia.
Dziś wstałam i znowu padał deszcz, tak już było wczoraj ....
jak śpiewają chłopaki z Lady Pank

Wyszłam na balkon, a kwiatki nadal kwitną, mało tego pomidor mi po raz kolejny zakwitł i pojawiły się 3 małe pomidorki :)



Korzystając z okazji mam pytanie do znających się na rzeczy, co z tym pomidorem? Jakoś go zabezpieczyć przed zimnem? zakryć folią, zabrać do domu?Coś z tego będzie?
Życzę wszystkim na te deszczowe dni jak najwięcej szczęśliwych chwil.