Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Jak minęły Święta?

Każdy pyta i jak minęły Święta?Przede wszystkim znów za szybko.
Zauważyłam, że im starsza jestem tym doba staje się za krótka, człowiek ani się obejrzy, jak minął te piękne świąteczne dni.
Budzi się i zastanawia: ale jak to? Już minęły święta?
Przecież miało być tak i tak, miało być to i tamto.
Moje Święta w tym roku minęły w ekspresowym tempie,dosłownie.
Dzień przed Wigilią byłam u lekarza i dostałam leki, po powrocie do domu oznajmiłam nieco zdziwionej rodzince, że jestem chora.
Dałam listę rzeczy, które planowałam jeszcze zrobić, wzięłam leki, zawinęłam się w kołdrę i tyle mnie widziano.
Budziłam się tylko na piciu i dalej szłam spać.
W Wigilię troszkę porobiłam, ale w zasadzie głównie dzieciaki przygotowały stół, Angela zrobiła sałatkę jarzynową, Marek starł mi warzywa, pomógł przy rybach, Daria zajęła się przygotowaniem domu.
Swoje ambicje i plany schowałam w kieszeń razem z chusteczkami do nosa i postanowiłam nie stresować się.
Daria odczytała fragment Pisma Świętego, kiedyś mnie to zastanawiało czytanie Pisma w Wigilię.
Szczerze mówiąc pierwszy raz zetknęłam się z tym u moich Teściów, bo u nas w domu nie było takiej tradycji.
Sama lubię słuchać fragmentów, zwłaszcza takich właśnie radosnych o Narodzeniu Jezusa dlatego u nas w domu od kilku lat czytamy w Wigilię fragment.
Dla mnie w te Święta najważniejsze było, aby być razem, spędzić czas rodzinnie.
W Boże Narodzenie pojechaliśmy do Lubartowa, niestety kiepsko się czułam i po powrocie przespałam cały wieczór i większą część ranka.
Planowałam aktywnie spędzić czas, kiedy nie będziemy siedzieć przy stole, przejechać nową ścieżką rowerową, ale niestety w tym roku choroba pokrzyżowała moje plany.
Zaraz po Świętach do pracy, ciężki to był dzień, bo bardzo osłabiona jestem.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie doszukiwała się pozytywów obecnej sytuacji.
Przede wszystkim nauczyłam się dzielić obowiązkami, przymykać oko na niedociągnięcia ( nie muszę wszystkiego i idealnie robić) i cieszyć się z małych rzeczy.
Poza tym nie planuję, nie ma sensu, przyjmuję dzień taki jaki jest, to co mnie spotyka.
Widocznie jest w tym jakiś głębszy cel.
Wiem, że ten post jest od sasa do lasa, ale nadal jestem na antybiotyku i ciężko mi zebrać myśli i na spokojnie napisać, co mi w duszy gra.
Może po nowym roku będę miała więcej czasu dla siebie.
Ale póki co zostawiam Was z fotorelacją ze Świąt.
https://picasaweb.google.com/101529798401213878016/BozeNarodzenie2015?authkey=Gv1sRgCLyhkrSjg73wVA

a Wam jaki minęły Święta? było rodzinnie i magicznie? zwierzaki coś fajnego powiedziały? co dostaliście?

czwartek, 24 grudnia 2015

Życzenia

Dzisiejszy dzień taki szalony, a zarazem pełen pięknych wzruszających momentów.
Rano udało mi się pójść na Roraty, choć nie było lekko, ale się udało i spośród Parafian Ksiądz Proboszcz rozlosował 14 nagród i wyobraźcie sobie, że jedną z tych nagród dostałam ja.
A kim ja jestem, sobie pomyślałam?
Szłam przez cały kościół bardzo wzruszona i o mało się nie rozpłakałam, poczułam się, jakby mi Bóg dziękował za to, że postanowiłam przez cały Adwent chodzić na Roraty.

Drugi dziś wzruszający moment to życzenia od przyjaciela :)
A trzeci to rozmowa z moją Siostrą.
Życzę Wam cudownej atmosfery Świąt, wytchnienia, umiejętności zatrzymania się w tym pędzącym świecie, zastanowienia nad sobą.
Zregenerowania sił, wiele radości i wzruszeń.
Wesołych Świąt.

Uzupełniam- Betlejemskie Światełko Pokoju, Wigilia Miejska i choróbka

Na pewne rzeczy nie mamy wpływu i tak było tym razem.
W IV niedzielę adwentu poszłam na Wigilię Miejską, na oficjalne przekazanie Betlejemskiego Światełka Pokoju, dziewczyny przekazywały, troszkę pośpiewaliśmy i do domu zaniosłam światełko.
Było miło, rodzinnie.
Nie mam siły obrabiać zdjęć, wrzucam jakie są.

















Wszystko było ładnie, pięknie, sporo porobione i ogarnięte w miarę, a potem mnie zaczęło łamać, wczoraj w pracy ledwo żyłam, gorączkę miałam i prosto po pracy do lekarza poszłam i okazało się, ze niestety angina mnie dopadła, antybiotyk dostalam, wzięłam i padłam.
Dzieciaki chcąc nie chcąc musiały mi pomóc w dalszych przygotowaniach i z tego, co dziś widzę, całkiem nieźle im poszło.
Lecę sobie jeszcze poleżę, później może mi się uda życzenia świąteczne zamieścić.

piątek, 18 grudnia 2015

Coraz bliżej Święta- robimy uszka

Nie lubię zostawiać niczego na ostatnią chwilę, poza tym chcę sobie rozłożyć w czasie obowiązki, żeby potem na spokojnie usiąść z bliskimi, odpocząć i cieszyć się atmosferą Świąt.
Ciasto jak zwykle z kefirem czyli:
1kg mąki+ 2 kefiry, ale w zasadzie mogłam zrobić z połowy, bo zostało mi ciasta
60dkg pieczarek
2 cebule
sól i pieprz
Pieczarki płuczemy, kroimy w kostkę i podsmażamy z odrobiną soli, na patelni posmażamy cebulkę w kostkę pokrojoną, mieszamy i odstawiamy do ostygnięcia, doprawiamy solą i pieprzem.
Ciasto robimy mieszając składniki( jak trzeba to dosypujemy mąki czy dodajemy kefiru) wyrabiamy, następnie na stolnicy rozwałkowujemy, wycinamy kółeczka i sklejamy jak pierożki

A następnie sklejamy brzeżki, żeby wyszły uszka, niestety nie umiem miniaturek, jakie są w sklepach dostępne, robię większe, ale mniej trzeba wtedy do talerza włożyć :)


Na osoloną wrzącą wodę wrzucam stopniowo uszka, można dolać do wody łyżeczkę oleju, żeby się nie sklejały, pomieszać, od wypłynięcia po 2 minutach wyjmować na talerz.
Jako, że zostało mi troszkę ciasta, zrobiłam farsz z twarogu na słodko i zrobiłam jeszcze 30 pierogów słodkich.



wtorek, 15 grudnia 2015

Domowe sposoby walki z przeziębieniem

Obiecałam Wam z miesiąc temu tego posta, nawet syrop z cebuli przez ten czas zdążyłam wypić.
Nie będę Wam wrzucała przepisu na syrop z cebuli, którego nauczył mnie mój brat Piotr.
Kiedy moje dzieciaki chorowały któryś raz z rzędu zjawił się mój brat i rzucił; zrób im syrop z cebuli, odkazi, wyleczy.
Ja oczy w słup i go pytam, a jak to się robi.
A on do mnie, że potrzebny mu cukier, 2 cebule i słoik.
Szybko cebule obrał, pokroił na talarki co rusz przesypując cukrem, następnie zakręcił słoik, potrząsną, położył na kaloryferze, a po około 1,5-2 godzinach zbiera się syrop.
Może w smaku jest średni, bo cebulowy, ale autentycznie leczy.


A teraz polecam Wam napój rozgrzewający, potrzebna jest gorąca woda( około szklanki)
1 plasterek cytryny
1 plasterek pomarańcza
1 plasterek imbiru ( aby był intensywniejszy smak nalezy go lekko roztłuc)
Najlepiej wypić na wieczór, rozgrzeje, można się po nim wypocić.

Wiem, że niektórzy stosują grzańce piwne, ale ja uważam, że alkohol podczas choroby nie jest najlepszym pomysłem, bo na  krótko rozgrzeje, a potem jakby nam nie przeszło i dostalibyśmy gorączki, to nie możemy wziąć nic p/bólowego.

      Następną moją propozycją jest płukanka na ból gardła, w smaku ohyda, ale emskie też nie są cudowne, a poza tym jak to mówią gorzki lek najlepiej leczy.


Potrzebujemy pół szklanki dobrze ciepłej wody, 2 łyżeczki soli i 2 łyżeczki sody oczyszczonej
Do wody dosypujemy po kolei sól i mieszamy, następnie sodę i mieszamy, płuczemy gardło, ile razy damy radę.

Na koniec płukanka nawilżająco odkażająca do gardła, lekko zmniejsza chrypkę, powoduje większą produkcję śliny, a przez to większe nawilżenie i lepsze jamy ustnej i gardła.
Czasem ludzie po wielu lekach mają tzw. suchość w gardle, to jest dla nich idealne rozwiązanie.
Przeliczyłam dawkę z mieszanki recepturowej.
Potrzeba nam 30 g gliceryny( można kupić w aptece ok 1,50zł lub mniej) chyba, że kupicie jak ja 100g, wtedy 3 niepełne łyzki do zupy odmierzamy gliceryny
1-2 kapsułki witaminy A+E
1-2 krople miętowe

Konstystencja lepko- oleista, w smaku słodko kwaskowate, ale nie nieprzyjemne, bierzemy łyżeczkę od herbaty tej mieszanki do buzi i płuczemy, czując jak ślinianki pracują i zwiekszają się.
Płuczemy ile się da, a potem wypluwamy nadmiar.
Nawilżająco działa jeszcze pół godziny po zastosowaniu.

Na zatoki, o ile nie towarzyszy im gorączka czy katar ropny możemy sobie podgrzać zwykłą sól na patelni, zawinąć w ściereczkę i przyłożyć do zatok.

Dobrze też się wygrzać pod kołdrą( o ile mamy taką możliwość, napić się soku malinowego, albo mleka z miodem.

Można też zrobić syrop z buraka, ale nie próbowałam, więc nie wiem, czy działa.
Jak coś jeszcze wypróbuję na sobie i zadziała, to też się z Wami tym podzielę.
Dużo zdrówka Wam życzę.

niedziela, 13 grudnia 2015

III niedziela Adwentu, BŚP i pierogi z kapustą inaczej

Staram się pisać chociaż raz w tygodniu, aż mi wstyd, że nie częściej, bo myśli w głowie sporo się kłębi, ale nie mam odpowiednich zdjęć, albo siły jak wrócę z pracy.Miałam ogarnąć mieszkanie, ale jeszcze zostały okna w 2 pomieszczeniach, żyrandole i takie tam.
Święta zbliżają sie wielkimi krokami, a mnie się zdaje, że nie wyrobię się, aby wszystko przygotować, jak bym chciała.


Dobrze, że ostatnio jak miałam wolne to przynajmniej pierogowo poszalałam, zrobiłam pierogi ruskie na kefirze wg przepisu TUTAJ
a także wypróbowałam nowe przepisy na pierogi z grzybami i grochem, oraz z kapustą słodką, mąką orkiszową oraz pieczarkami.
Przepis znalazłam również u Marzenki TU
Marzenka robiła z ciemnej mąki orkiszowej, a ja nie wiedziałam i kupiłam jasną mąkę orkiszową, ale ciasto wychodzi mięciutkie i takie inne, ale bardzo mi smakuje.
Podam Wam przepis:

Ciasto:
0,5 kg mąki orkiszowej
400 ml kefiru
szczypta soli

Farsz:
pół główki średniej białej kapusty
2 cebule
500 g pieczarek
sól, pieprz, cukier
odrobina soku z cytryny
olej

Kapustę poszatkować, posolić i poddusić  na oleju w garnku
Pieczarki pokroić i podgotować do miękkości, następnie odcedzić na cedzaku lub sitku
Dodać do kapusty, cebulę posiekać i podsmażyć na patelni
Wszystko razem przesmażyć, dodać sok z cytryny( troszkę) sól, cukier
Wystudzić.

 Z podanych składników zagnieść ciasto, w razie potrzeby dodać mąki lub kefiru.
Rozwałkować kawałek na cienki pasek i wykrawać szklanką kółeczka



 Następnie napełniać farszem
I zlepić, gotować w osolonej wodzie do wypłynięcia na wierzch.

W piątek Angelika z harcerzami pojechała po Betlejemskie Światełko Pokoju, miała w Zakopanem zajęcia i grę terenową, a w niedzielę specjalną uroczystą Mszę z przekazaniem Światełka na Krzeptówkach.
Zdjęcia ze strony Hufca ZHP https://www.facebook.com/hufiecpulawy/?fref=ts






Harcerze mają już światełko, za tydzień przekażą je Władzom naszego Miasta :)




niedziela, 6 grudnia 2015

II niedziela adwentu+ mikołajki

Wiem, że miałam już do niedzieli wyrobić się z przygotowaniem domu na Święta, ale jakoś nie wyszło do końca.
Może ja chcę być za bardzo perfekcyjna we wszystkim i po prostu doba dla mnie za krótka.
Postanowiłam, że w tym roku o ile siły mi pozwolą będę chodziła co dzień na Roraty.
Niektórzy z Was zaczynają się zastanawiać, czy mi się coś stało? po co to wszystko? dlaczego?
Nie ma w tym wielkiej filozofii, ot takie postanowienie adwentowe.
Jeden nie będzie jadł słodyczy, inny mniej czasu spędzi przy komputerze, jeszcze inny coś tam innego wymyśli, a ja mam takie postanowienie.
Nikogo nie namawiam, nie zmuszam, ale myślę, że nikomu też nie szkodzę tym, że sobie co rano z lampionikiem chodzę.
W pracy sezon w pełni, więc mnóstwo do zrobienia, ale lubię to, bo wtedy czuję się potrzebna i wiem, że to nie jest dzień stracony.
W domu sporo obowiązków, przy okazji częściowych porządków odnajduję różne ciekawe "przydasie" które albo znajdują nowego właściciela, albo lądują w koszu.
Staram się znaleźć czas dla bliskich, bo oni są dla mnie najważniejsi, czytam książki, sprzątam, miałam też kilka wizyt lekarskich, ot tak mi szybciutko ten tydzień uciekł.
Ale już 2 pomieszczenia w moim domu są  przygotowane do Świąt,w tym tygodniu nie mam już żadnych lekarzy, w pracy kilka dni zaległego urlopu, więc mam nadzieję, że w tym tygodniu wyjdę ze wszystkim na prostą.
Najwyższy czas też pisać kartki świąteczne, kilka już poleciało w świat, inne ciągle czekają na moją chwilkę czasu.
Mało mnie tutaj, bo nawet nie mam bardzo kiedy i jak fotek porobić.
Wiecie co był u nas Mikołaj i...
przyniósł mi książkę, choć mnie bardzo ciekawi treść, to najpierw czekają na mnie pożyczone do przeczytania.
Daria dostała wymarzonego Olafa, dla którego zaraz zrobiła z klocków huśtawkę z pomocą starszej siostry( jak widać bałwanek jest huśtaniem zachwycony)

Angelika dostała taki prezent, choć marzyła o czym innym była mile zaskoczona

a Marek kolejną część:)
Swoją drogą chyba kiedyś ( w wolnej chwili) też sobie poczytam, bo podobno niezłe
J dostał zestaw kosmetyków, sam jest sobie winien, bo nie napisał listu do Mikołaja :)
Pomimo tego, że pracowałam był to bardzo miły i wesoły dzień, po pracy wspólnie obejrzeliśmy " Śniętego Mikołaja II" i wzięło mnie na wspomnienia, jak to w przedszkolu człowiek czekał na Mikołaja, wyglądał przez okno, bo Mikołaj saniami przyjeżdzał.
 Pogoda bardziej wiosenna jak zimowa , więc chyba przyjechał na rowerze.




czwartek, 3 grudnia 2015

Tort truskawkowo-czekoladowy na 17 urodziny syna

Zainspirowana Marzenką z bloga http://zaciszekuchenne.blogspot.com/2015/08/dwupietrowy-tort-malinowy.html postanowiłam i ja się zmierzyć z tematem.Ale jak zwykle jak się polepszy to się...
Chciałam dobrze i przedobrzyłam, na biszkopty mam przepis sprawdzony, ale pech chciał, że pomieszałam w temperaturze i w efekcie pierwsze pieczenie było marne, więc upiekłam drugi raz biszkopty, w rezultacie te drugie można było normalnie przedzielic na pół i tak miałam po 3 spody większe i 3 mniejsze.
Zamiast jak w przepisie zrobić z 2 spodów, to chciałam na bogato, ale niestety zrobiło się za wysoko, żeby do lodówki się zmieścił, dlatego mniejszy tort dokończyła moja córka i zamiast piętrowego mamy 2 torty różnej wielkości.
Ale nie wiem czemu troszkę masy mi zostało, dlatego następnym razem zrobię z połowy porcji masę.
Ok dosyć gadania, czas na przepis
Potrzebne będą 2 biszkopty różnego rozmiaru( jeżeli planujecie tort piętrowy) albo 3 biszkopty tego samego, ja wyrośnięty przecięła na pół.
Biszkopt robię z :
6 jajek
1 szklanki cukru
1 szklanki mąki
1 łyżeczki proszku do pieczenia
Białka od żółtek oddzielić, ubić białka na sztywno dodając cukier, następnie mąkę, żółtka i proszek i zmiksować.
Do wysmarowanej tłuszczem blachy przelać i piec w temperaturze 160 stopni przez 40 minut( nie otwierając piekarnika).


Do tortu potrzeba jeszcze:
1 l śmietany kremówki 30%
500 g serka mascarpone
1 galaretka truskawkowa
4 łyżki cukru pudru
1 laska wanilii, lub esencja waniliowa
2 opakowania truskawek mrożonych
1 szklanka herbaty truskawkowej
owoce do dekoracji, ja z racji tego, że truskawki mrożone do dekoracji się nie nadają użyłam 1 banana

Polewa: 
100 g masła
2 czekolady gorzkie

 Należy wcześniej zrobić galaretkę wg przepisu na opakowaniu, ostudzić
Zaparzyć herbatę w szklance i ostudzić.
Wymieszać śmietankę z serkiem mascarpone i ubić na sztywno( moja choć zimna była jak 150 się nie ubiła i musiałam dosypać śnieżki w proszku) dodać cukier i wanilię.
Biszkopty przeciąć na pół, każdy nasączyć herbatą w kolejności składania, galaretkę pokroić w kostkę

 Smarować każdy spód masą, następnie układać galaretkę
 owoce i znów częścią masy, nałożyć kolejny spód i powtarzać czynności.
Jeżeli chcielibyśmy tort piętrowy to ten mniejszy spód też należałoby nasmarować masą, żeby przylegał do większego spodu.

Przygotowany tort wstawiamy do lodówki na przynajmniej godzinę

Następnie przygotowujemy polewę czekoladową

W kąpieli wodnej rozpuścić masło

A następnie 2 tabliczki czekolady gorzkiej

Mieszamy, aby uzyskać równomierną konsystencję.
Zanim zastygnie dowolnie dekorujemy tort.


Wstawiamy do lodówki do ochłodzenia( najlepiej na całą noc).

Ależ ten czas szybko leci.
Dziś minęło 17 lat, odkąd po raz pierwszy zostałam Mamą, a pamiętam to jak dziś, pogodę i inne takie wspomnienia.
Niby wydaje się, że to tak niedawno, a tak szybko urósł nam syn, wzrostem przewyższa nie tylko mnie, ale i Tatusia również.
Synu życzę Ci spełnienia marzeń, tych całkiem przyziemnych i tych całkiem odjechanych, żeby Ci się w życiu wiodło, żebyś był szczęśliwy i zrozumiany.
Na koniec kilka fotek z archiwum, mam nadzieję, że to nie obciach.