Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 20 lutego 2017

Przedwiosenne rozkminy

Wreszcie dopadłam się do kompa, wiem, że fon jest fajny i w ogóle ma szmery bajery, ale nie potrafię z fona nadawać ani na forum, ani pisać bloga.
Czas leci nieubłaganie do przodu, narasta mi lista tematów, które bym chciała umieścić na blogu, ale nie mam za bardzo kiedy i jak.
Do czytania książek szybciej mobilizuje mnie  nieuchronny termin zwrotu, który mi przychodzi na maila i jest bezlitosny.
Od czasu, kiedy pisałam tutaj ostatnio zrobiło się u nas przedwiośnie, ogólnie jak wiecie lubię wszystkie pory roku, ale takie przejściówki mnie wkurzają,
Kilka dni bez słońca i człowiek pomimo dużych dawek witaminy D3 zaczyna przygasać.
Choć ogólnie banan zdobi moją paszczę, to zdarzają mi się chwile braku cierpliwości, a nawet złości.
Spacery nie cieszą, bo jak mnie może cieszyć szaroburość, brudne hałdy śniegu, smród.
Szczerze to już bym wolała 20 cm śniegu niż to, co jest teraz.
Jednakże nie chcę tylko tutaj jęczeć, bo nie lubię długo się rozckliwać  nad czymś, na co zupełnie nie mam wpływu, a nie mamy wpływu na pogodę.
W ostatnim czasie byłam w kinie 2 razy, raz nawet z J na Panu Szarym zwanym Chrystianem( napiszę nawet oddzielny post o tym filmie, na którym 3/4 społeczeństwa wiesza psy, ale idą do kina, bo przecież  wypada zobaczyć).
A ja poszłam, bo nie sugeruję się zdaniem i opinią innych, bo to że komuś coś się nie podoba, nie znaczy, że mi się nie spodoba.
A nawet jeśli, to muszę sama się przekonać.
Przeczytałam 2 książki, może też o nich napiszę, o jednej na pewno, bo choć czytałam ją dłużej niż większość, to zapadła mi w pamięć.
W pracy mam nadgodziny, bo nie ma jednego pracownika, jest ciężej, mało mnie w domu,a jak jestem to chcę spędzić czas z rodziną, pogadać z dziećmi, porobić coś razem.
 Ubolewam nad tym, że od ponad 2 tygodni nie miałam kiedy poprasować, że o porządnym sprzątaniu nie wspomnę.
Wiem, że żadna ze mnie Perfekcyjna Pani domu, a dom to nie muzeum, ale lubię jak jest czysto.
Teraz to wpadam, co zdążę zrobić przed pracą, albo w międzyczasie to dobrze, co nie to trudno.
Ostatnio J mi pomaga w weekendowych obiadach, bo ja nie wyrabiam się ze wszystkim.
Listy czekają na chwilkę wolnego czasu, staram się co dzień coś tam skrobnąć, ale obsuw prawie 2 miesięczny zdarzył mi się chyba pierwszy raz w życiu.
W tym szalonym pędzie staram się co dzień znaleźć pozytywy, jak najwięcej się uśmiechać i doceniać to co mam.
Nawet biorąc tylko szybki prysznic, chociaż zapalę sobie świeczki zapachowe w łazience.
Wiem, wiem, są na specjalne okazje, właśnie dlatego je zapalam, bo każdy mój dzień jest specjalną okazją, jedyną i niepowtarzalną.
Nadal pracuję nad lepszą organizacją, zapisuję w punktach, co bym chciała zrobić, bo bez listy bym zginęła, ale nie zamierzam w 100% kontrolować  swego życia.
Dlatego zawsze, kiedy coś nieprzewidzianego się dzieję, daje sie porwać tej chwili, widocznie tak miało być.
W sobotę miałam cały dzień pracowy, ale lubię te pracowe weekendy( choć są ciężkie, bo chciałabym jakiś weekend spędzić z rodziną).
 Znając mnie jakbym miała cały weekend wolny, to zaraz bym do schroniska pojechała, albo wzięła udział w jakiś zawodach, albo namówiła rodzinkę na wyjazd.
Taka już jestem i chyba się nie zmienię, jak śpiewa Robert Gawliński:
" Zmienia się świat, a ja się nie zmieniam
W oczach zakochanych widzę sens istnienia..."
Jak chcecie cały utwór przesłuchać, to wrzucam
W pracy w sobotę byłam od 10ej do 18ej, prosto stamtąd poszłam do kościoła na specjalne rekolekcje -przygotowanie do zawierzenia się Matce Boskiej Fatimskiej.
Wracając jeszcze zakupy zrobiłam i praktycznie na 20tą byłam w domu.
Chwilkę posiedziałam i pogadałam sobie z moją Siostrą,
Trochę mi przykro, że rzadko się wszyscy spotykamy, bo wiadomo jak to jest, każdy ma swoją pracę, rodzinę, obowiązki, sprawy do załatwienia.
A ja to jestem taka rodzinna, ja się dobrze czuję z rodzinką, nawet jak tylko sobie siedzimy przy herbacie i gadamy o wszystkim i o niczym.
Z Darią sobie obejrzałyśmy film, ja niestety  troszkę przysypiałam, ale potem się rozbudziłam i do 1 w nocy siedziałam nad książką, aż ją przeczytałam.
Wczorajszy dzień bardzo szybko mi minął, do 18ej w pracy, po pracy wreszcie trochę pogadałam z dzieciakami.
Angelika zdała kurs ratownictwa zhp i uzyskała certyfikat, jestem z niej bardzo dumna.
A po rozmowach wzięłam się za robienie klusków leniwych na dzisiejszy obiad, co zajęło mi półtorej godziny.
Ale przynajmniej dziś po treningu mogłam na spokojnie sobie zasiąść i uzupełnić bloga.
Nowy tydzień, nowe plany i wyzwania.
Postaram się częściej tutaj pisać, bo potem mi wychodzą takie epistoły.
Udanego tygodnia wszystkim życzę i przypominam, że w tym tygodniu mamy tłusty czwartek ;)

4 komentarze:

  1. Życie w biegu, skąd ja to znam, zwolniłam dopiero w bardzo dojrzałym wieku, i zrozumiałam, że trzeba zacząć od siebie, od pokochania siebie, teraz jestem szczęśliwa na maksa. A szczęśliwa kobieta, to szczęśliwy dom, dzieci. Najważniejsze są chwile, a nie wielkie patetyczne momenty w życiu, bo tych jest garstka przez całe życie uzbierana, a z chwil budują się nasze wspomnienia. Czasami warto zwolnić, przeczytać mniej książek, obejrzeć mniej filmów, a za to spędzić czas z dzieckiem. Za chwilę to dziecko będzie miało swoje dorosłe życie. Będzie kontakt telefoniczny, raz na tydzień, lub miesiąc, a może raz na rok. Ciesz się chwilami z dziećmi, zapisuj im twardziela chwilami, bo jak mówią czesi to se nawratit

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to se newrati.
      Na drugim filmie byłam z moimi dziewczynami, zresztą ja do kina chodzę z dziećmi, na spacery, jeździmy razem na rowerach.
      Zdaję sobie sprawę z tego, że dzieci rosną i za chwilę założą swoje rodziny i będą wpadać co najwyżej raz w tygodniu, dlatego cieszę się tymi wspólnymi chwilami.
      Ale książki to ja muszę czytać, w końcu muszę mieć coś dla siebie :)

      Usuń
  2. Ja bym już dziś poświętowała.
    Widzę, że nie tylko ja cierpię na chroniczny brak czasu haha ;)

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, jak podzielisz się ze mną swoim zdaniem.Pozdrawiam