Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 czerwca 2016

Wakacje- wtedy i dziś

Kiedyś to były wakacje...
Czekało się z utęsknienie na te 2 mce laby.
Robiło się plany, kto gdzie i z kim się spotka, wyjedzie, kto do kogo przyjedzie?
Z reguły większość z nas jechała na kolonie . Było dofinansowanie z pracy na kolonie, więc pod tym względem było  łatwiej.

Teraz tygodniowe półkolonie kosztują tyle, co moja wypłata, albo i lepiej i to dla jednego dziecka, a co z tymi osobami , które mają dwoje lub więcej dzieci?!
Przecież nie mogę wybierać, staram się ich traktować jednakowo, choć i tak słyszę, że nie jestem sprawiedliwa, albo że kogoś bardziej kocham... ech.
Teraz w wakacje niewiele się zmienia, może poza tym, że się wysypiam, bo wcześniej musiałam się zrywać rano, aby inni nie zaspali.
Dzieci/ młodzież * ( *zaznacz właściwe) siedzą przed kompem,Tv, tabletem, smartfonem i narzekają : ale nudy.
Mówię: idź na dwór!
-po co? tam jeszcze bardziej nudno.

Za moich czasów... jak to brzmi? prawie jakbym była dinozaurem...
Wracając do mojego dzieciństwa, które nie było jakoś ,strasznie dawno temu jak niektórzy sądzą. Uwierzcie mi, nie znałam osobiście Ragnara Lodbrok'a  , choć może i dobrze, bo Vikingowie nie patyczkowali się  i pewnie dostałabym toporkiem między ślepia.
Oj rozmarzyłam się o tym Ragnarze,a miałam o wakacjach Wam napisać.
Każdą wolną chwilę spędzaliśmy na dworze, ganialiśmy się z kijami, były dwa ognie i zbijak i skakanka, gumy, trzepak, graliśmy w klasy, państwa , a nawet bawiliśmy się w policjantów i złodziei, zanim modne się stały seriale W11 i Policjanci- Policjantki.
Czasem szliśmy do kogoś do ogródka na " szaber" na kwasiory jabłka,albo kilka wiśni.
Jako całkiem dorosła osoba dowiedziałam się od Pani, której co roku skubaliśmy jabłka, że o tym doskonale wiedziała, a jakbyśmy ładnie poprosili to i ciastem czy kompotem by poczęstowała.
     Jeździłam na kolonie od 7. r życia, zanim poszłam do 1 klasy. Rodzice odprowadzili do autokaru, machanie łapką i 3 tygodnie rodziców nie widziałam, choć jak kolonie były bliżej to czasem Mama do nas przyjeżdzała( bo ja jeździłam z bratem na kolonie) zabierała nas na piknik na trawie i przywoziła słynnego pieczonego kurczaka w folii.
Tego pierwszego roku było mi ciężko, bo tyle czasu bez rodziców, choć było mnóstwo zajęć to tęskniłam, dobrze, że był ze mną mój brat, na którego zawsze mogłam liczyć.
Z roku na rok przyzwyczajałam się i coraz lepiej czułam na koloniach, mieliśmy mnóstwo różnych zajęć i szybko mijał czas.
Pozwolę sobie wrzucić zdjęcie zrobione nie pamiętam w którym roku, ale przypuszczalnie mam na nim ok 10 lat, z naszą wychowawczynią kolonijną i panem ratownikiem, którym wszystkie dziewczyny się zachwycały hihi.
Czasem wracając z kolonii człowiek nie poznawał swego mieszkania, tak było raz, kiedy nas nie było, wracamy a tutaj fototapeta w pokoju i wytapetowane i odmalowane mieszkanie.
Myślę, że korzystając z okazji, że nie ma dzieci w domu rodzice urządzili mały remont, ale to było miłe zaskoczenie.

Jakie jeszcze mam wspomnienia z wakacjami, chodzenie na basen, najpierw z moją Mamą, brała zawsze w koszyk ręcznik taki wielki jak koc, kanapki, pomidory, picie i szliśmy lub jechaliśmy komunikacją miejską na basen.
A jednego lata razem Mama  z naszą sąsiadką Panią Elą wynajęły na spółkę domek na basenie i sobie w nim nocowaliśmy na zmianę raz z jedną raz z drugą mamą, 3 dzieci.
Myliśmy się pod kranem, ale jako pierwsi byliśmy na basenie, było hardcorowo, ale bardzo fajnie.
Jak byłam starsza to chodziłam na basen z moją siostrą Marzeną, która uwielbiała i chyba do tej pory uwielbia wygrzewać się na słonku.
Zmienia się świat a ja się nie zmieniam, nadal lubię aktywnie odpoczywać, spędzać czas na dworze, chodzić na basen.



12 komentarzy:

  1. Teraz znacznie mniej wygrzewam się na słonku, z filtrami, ale słońce kocham za jego energię. Ja też pamiętam, że co roku gdzieś wyjeżdżałam od 7 do 18 roku życia. Najpierw to były kolonie, potem obozy. Dla wakacje nie były tylko labą, miałam młodsze rodzeństwo :) ale i tak miało się więcej czasu jak teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenko każdy miał jakieś obowiązki, a chyba w wieku 7,8 czy 9 lat nie miałaś na tyle młodszego rodzeństwa, którym byś się musiała zająć.

      Usuń
  2. Super to zwizualizowalas Maju! I tyle w tym prawdy! Sama mam przed oczami siebie na koloniach i odwiedzajacych nas rodzicow w kazda niedziele :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się chce napisać Ach.. to były czasy, wakacje :)

      Usuń
  3. Moje wakacje były podobne i też wspominam je z sentymentem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam :) Całe towarzyskie życie dzieciarni odbywało się na podwórku. Nikt w domu nie siedział. Na oglądanie telewizji oczywiście nie było czasu, a o komputerach nikt nawet nie słyszał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam takie same dzieciństwo jak Ty. To były cudowne czasy. Ale to były też czasy kiedy rodzice nie bali się puścić 4-5 letnich dzieci samych pod blok i dzieci od maleńkiego po prostu były przyzwyczajone do aktywności. Teraz rodzice często wolą kupić dziecku tablet zamiast z nim wyjść. To przykre. Ja również na pierwszej kolonii byłam w wieku lat 7, a bezpośrednio z kolonii pojechałam jeszcze do rodziny w góry i rodziców miesiąc nie widziałam. Ahh.. To były piękne lata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale też teraz są takie czasy, że ciągle rodzic musi być potrzebny, musi wyrazić zgodę np żeby dziecko mogło samo ze szkoły wrócić, co dla mnie jest dziwne, bo ja wracałam i jakoś dawałam radę.

      Usuń
  6. oj też jeździłam na kolonie i to już od 6 roku życia, ale bardzo tęskniłam i pamiętam jak się czekało na list a już paczka to szczyt marzeń :)

    http://lamodalena.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też pierwszym razem jak pojechałam na kolonie to tęskniłam, z roku na rok było lepiej :)

      Usuń

Miło mi, jak podzielisz się ze mną swoim zdaniem.Pozdrawiam