Dzień wcześniej w kościele było odnowienie przyrzeczeń Chrztu Świętego i I spowiedź Święta.
Dużo z Darią rozmawiałam, żeby na spokojnie sobie przemyślała wszystko, mogła się skupić.
Daria była skupiona i wyciszona
Po powrocie do domu wzięłam się za przygotowanie potraw, pieczenie, gotowanie itd.
W niedzielę od 6 rano byłam na nogach, jeszcze ogarniałam, co było do ogarnięcia.
J rozstawiał stoły, a ja się wzięłam na gotowanie rosołu, żeby był świeżo ugotowany.
On ziemniaki skrobał, a ja przygotowywałam sałatkę, ale ciągle w biegu, coś jeszcze do zrobienia.
Jak przyszła Siostra moja mniej więcej powiedziałam jej, co bym chciała, żeby mi pomogła, ale 10 rzeczy naraz robiłam i zapomniałam jej pokazać, gdzie mam dodatkowe szklanki i talerze.
Wyszłam jako ostatnia, wszyscy mnie popędzali, ale w butach na obcasie nie da się szybko iść, przynajmniej ja tego nie opanowałam.
Przed kościołem było bardzo dużo dzieci, rodziców, dziadków, a nawet służby porządkowe, które pilnowały, aby nie wchodzić do kościoła.
Czekaliśmy, aby pobłogosławić dzieci przed uroczystością, kiedy się rozpadało.
Najpierw to pojedyncze krople, a potem dosłownie zaczęło lać, w dodatku zerwał się wiatr.
Darii Pani przed nami udostępniła parasol, więc się przytuliłyśmy i czekałyśmy.
W końcu ze względu na pogodę zostaliśmy wpuszczeni do kościoła, ale że Daria jako jedna z ostatnich dzieci miała brać Komunię, więc na Błogosławieństwo staliśmy w wejściu do kościoła.
Już nawet myślałam, że będziemy tam stali cały czas, ale w końcu pozwolono dzieciom przejść, ale My już bardzo nie mogliśmy się przemieścić,więc ledwo co udało nam się wejść do kościoła i staliśmy całe 2 godziny.
Daria wyglądała pięknie i widziałam, że jest jednocześnie zdenerwowana i szczęśliwa,
Kiedy rozbrzmiało Alleluja słonko rozświetliło Kościół.
Były momenty wzruszające, myślami wróciłam do Komunii Angeliki, Marka, a nawet swojej.
Ta otoczka się częściowo zmienia, ludzie się zmieniają, życie naprzód gna, ale to co najważniejsze pozostaje takie samo.
Było bardzo uroczyście, dzieci czynnie brały udział w całym Nabożeństwie, wyszliśmy z kościoła w promieniach słońca.
Chciałam zrobić Darii zdjęcia z rodziną, ale prawie wszyscy się rozeszli, więc w zasadzie my na końcu do domu dotarliśmy.
W sumie przyjęcie było udane, chociaż nie bardzo posiedziałam z rodzinką, bo głównie spędzałam czas w kuchni i czułam się jak w bańce jakby wszystko odbywało się poza mną.
Pewne osoby nie posłuchały mnie i zrobiły po swojemu, choć chciałam, aby dla dzieci przygotować oddzielny stół i żeby było inaczej.
W pewnym momencie doszłam do wniosku, że czy się będę denerwowała, czy nie, to nic nie zmieni, Komunia i przyjęcie i tak się odbędzie.
Szkoda tylko, że nie wszystko poszło zgodnie z planami, ale człowiek planuje, a życie sobie.
Najważniejsze, że Daria przyjęła Jezuska do serca, że była w tym dniu szczęśliwa, radosna i taka odmieniona.
Biały tydzień też powoli mija, a raczej mija za szybko, ale staramy się spędzać więcej czasu ze sobą, rozmawiać więcej.
Zrobiłam album ze zdjęciami i filmik,więc miłego oglądania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mi, jak podzielisz się ze mną swoim zdaniem.Pozdrawiam