Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 1 lutego 2016

Sezon na " muszę schudnąć do wakacji "

Tak jak napisałam na początku roku, postanowiłam wziąć się za siebie, powalczyć z kiloskami.
Wiem, co część z Was pomyśli: znowu?
Tak, znowu, nie zrozumie tego ten, kto się nigdy nie odchudzał, albo nie pilnował wagi.
Niestety mam tendencję do tycia i jak tylko sobie lekko odpuszczę to kilogramy wracają.
Tak było i tym, razem, ale żeby wszystkie mi nie wróciły zabrałam się do walczenia z nimi od 11 stycznia, jak tylko wróciłam do zdrowia.
Pierwsze treningi były ciężkie, bo kondycja nie ta, ale z każdym dniem jest lepiej.
Niestety walczę też z zatrzymującą się wodą w organizmie i choć piję pokrzywę i robię różne dziwne rzeczy, żeby się pozbyć opuchlizny, strasznie powoli mój organizm reaguje.
Na dzień dzisiejszy wyćwiczyłam 1,6 kg i spadło mi w centymetrach w sumie 15 cm.
Wiem, że osoby które spotykam na swej drodze chcą dla mnie dobrze, ale mówiąc mi, że dobrze wyglądam tylko mnie zniechęcają do walki o lepszą siebie.
Ok, dobrze wyglądam, lepiej niż ważąc ponad 100kg, ale mogę wyglądać lepiej.
Tym bardziej, że przez ostatni rok wróciło mi 6 kg z 20 jakie zrzuciłam :(
Jestem osobą tego typu, że  jak słyszę tylko zachwyt nad tym co osiągnęłam( owszem wiele mnie to kosztowało) albo pytania: po co się dalej odchudzasz, przecież dobrze wyglądasz? albo żebym przestała się katować, to mi motywacja spada.
Nie czuję się dobrze sama ze sobą, bo ciuszki, do których schudłam i się cieszyłam, że się mieszczę, stają się ciasne i czuję dyskomfort.
A poza tym  nie chcę zaprzepaścić to, o co tyle czasu walczyłam.
Nie uważam, że się katuję, bo jem wszystko, tylko w mniejszych ilościach i staram się w równych odstępach czasu.
Poza tym codzienny ruch mi dobrze robi, endorfiny krążą, humor dopisuje i energia też.
Nie zrozumie mnie ten, kto sam nie zaczął.
Na FB wciągnęłam się w wyzwania 30 dni ( przysiady, brzuszki i plank) poza tym 100 treningów w ciągu roku.
Zawsze to dodatkowa motywacja, a już mam zrobione 22 dni :)
Małymi kroczkami do przodu, może nie uda mi się w krótkim czasie dużo zrobić, ale każdy zrzucony kilogram przybliża mnie do osiągnięcia celu.
Nigdy nie pomyślałabym, że to napiszę ale naprawdę uwielbiam ćwiczyć :)
Owszem czasem mi się nie chce, nie mam siły, jęczę z wysiłku i zmęczenia, ale wykonuję kolejne powtórzenie, bo jak to mówią: bez pracy nie ma kołaczy, a brzuch się sam nie zrobił, to i sam nie spadnie :)

4 komentarze:

  1. Maju, jestem Twoją fanką. Podziwiam Cię i życzę nieustannej wytrwałości kobietko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I oby tak dalej. To ciężka praca, ale sama widzisz, że jak najbardziej warto ;)

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, jak podzielisz się ze mną swoim zdaniem.Pozdrawiam