Choć dziwnym sposobem nikomu poza mną nie przeszkadzają porozrzucane rzeczy, czy kurz, a mnie to wkurza.
Ale nie o tym chciałam, tylko o szalonym dniu.
Taki właśnie był wtorek, choć zapowiadał się zwyczajnie.
W poniedziałek wieczorem nie mogłam zasnąć, bo denerwowałam się, że rano nie wstanę.
Więc przewracałam się z boku na bok do 1ej w nocy,w efekcie tego rano zamiast się zerwać wraz z pierwszym sygnałem dzwonka, to ja mu pyk drzemkę na 10 minut i dalej w kimę.
Obudziłam się o 7ej i wszystko na szybko, młodej pomóc do szkoły się zebrać i siebie przygotować.
Przez chorobę znów mi 2kilo na plus
Więc nie za bardzo wyglądałam w spódnicy, którą sobie przygotowałam na wyjazd, bo za bardzo mnie opinała tu i ówdzie.
Szybko znalazłam inny zestaw ciuchów i w drogę.
Wyruszyliśmy o 8:20 ale na miejscu byliśmy o 9ej, więc miałam jeszcze 30 minut luzu do początku szkolenia.
Przeszłam się więc deptakiem, korzystając z okazji, dołączyła do mnie koleżanka i poszłyśmy.
Po wyjściu musiałam czekać na męża, więc postanowiłam pochodzić bo, lubię to miejsce w Lublinie, odkąd jest zamknięty deptak dla kierowców jest to spore utrudnienie, natomiast dla spacerujących bardzo fajny deptak, stare kamienice, wszystko ma swój specyficzny klimat, centrum miasta, a czas jakby się zatrzymał.
Dodatkową atrakcją były oświetlenia świąteczne, żałuję tylko że nie mogłam przejść na stare miasto, ale mój kierowca już po mnie podjechał.
Niemniej jednak koleżanka zrobiła mi jedno zdjęcie i sama zrobiłam kilka, którymi chcę się z Wami podzielić.
Taka piękna bombka jest w centrum Lublina, pewnie wieczorem wygląda to super, jak wszystko lśni
A tym deptakiem możemy dojść na stare miasto, aż do Katedry
Koziołek symbol Lublina wiezie sanie, a poza tym pilnuje choinki przed Urzędem Miasta
a ten balkon musiałam sfotografować, bo daje do myślenia...
Koziołek pilnuje Lublina, a w lecie nawet jest tam woda
Nie wiem, czy to nowoczesna sztuka, czy o co chodzi, ale mnie się to podoba
Zdjęcie robione w pośpiechu, bo poza szkoleniem kilka rzeczy trzeba było załatwić
Na herbatkę zajechaliśmy do mojej Babci, a potem już do domu, gdzie musiałam jeszcze odwiedzić pewien urząd.
Do domu dosłownie na chwilkę, żeby zjeść coś,czyli śniadanio-obiad, który przezornie ugotowałam dzień wcześniej.
Stamtąd do pracy, a po pracy przyszła po mnie córcia, więc wracając zrobiła mi małą sesyjkę,choć było ciemno.
W sumie bardzo intensywny i męczący dzień, ale lubię takie, bo wtedy wiem, że coś zrobiłam,że to nie był zmarnowany dzień.
A wieczorem dowiedziałam się, że wygrałam w konkursie na innym blogu, szczegóły tutaj
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak się ucieszyłam, normalnie jak małe dziecko :)
...a ja odwiedzam Twojego poprzedniego bloga z nadzieją na nowy wpis......a tam wciąż widnieje data ostatniego wpisu- 17 listopad !!!!!!!!!!!!!!!!!!! To już koniec?Już tam nie piszesz?(szkoda)
OdpowiedzUsuńPostaram się to nadrobić, aczkolwiek przed Świętami są inne priorytety, a czasu ciągle mało.
UsuńJeszcze nie zamykam tamtego świata, ale się wycofuje powoli.
GRATULACJE
OdpowiedzUsuń